poniedziałek, 13 września 2010

My Great Canadian Experience Begins

I stało się - za 10 minut ruszam na lotnisko. Jadę do Vancouver. Nie wiem na jak długo, nie wiem w jakim celu, nie wiem też, co tam zastanę. Ale czuję w kościach, że to dobry ruch. Czuję, że zaczynam własne życie. Czuję, że ruszam własną drogą. I niesie mnie prosta ale jakże mądra maksyma polarnika Marka Kamińskiego, że w każdej podróży ważna jest droga sama w sobie a nie jej kres...
Trzymajcie za mnie kciuki!!!

5 komentarzy:

  1. Dajesz Baraszko!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mikołaju, Mikołaju! Dzięki za link do tej właśnie powstającej wirtualnej księgi Włóczykija:)Mam nadzieję, że w którymś wpisie zdradzisz, co Cię tam zaniosło oraz kiedy wrócisz. ściskam razem z mym pięknym śpiącym Małym Księciem! Uważaj na siebie,dzielny rycerzu!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochany Mikolaju. Bardzo nam Cie brak. Codziennie ze smutkiem mijam conciergerie myslac o utraconych makaronach. Nadszedl czas wielkich zmian. Wczoraj Maks poszedl do zlobka. Dzis rano jak tam przyslismy to piescia walil w drzwi od sali swojej grupy. Ronny i Jean wlasnie odlecieli. Niech im droga lekko bedzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomnialam dodac, ze pieczolowicie mylam Twoj kubeczek. Chcialam go dac wiesz komu. I tak go mylam, ze sie ucho urwalo.

    OdpowiedzUsuń