Wszystko zaczelo sie od owsianki. I to nie takiej zwyklej szarej pulpy, tylko wybornej mieszanki srebrzystych platkow, jedrnych rodzynek, soczystych orzechow wloskich, slodkich migdalow, pokrojonego w plasterki banana, szczypty soli i garsci cukru trzcinowego. Owsianka zawsze byla dla mnie posilkiem wyjatkowym, bowiem jako szkrab wychowany przy koniach, od kiedy siegam pamiecia wychodze z zalozenia, ze skoro owies potrafi dac sile tym wielkim czterokopytnym stworom, to pewnie podobnie dziala na ludzi. I tak, nie wiem od ilu juz lat, kiedy budze sie z samego rana, nie mysle ani o kawie, ani o papierosie, ani o niczym innym, tylko o moich ukochanych platkach. A dzieki Kanadzie ten sniadaniowy rytual nabral zupelnie nowego charakteru - a to dlatego, ze Jordan (syn Maynardow, matka Charliego i nieoficjalny krol hippisow) nauczyl mnie swietnego patentu: mianowicie zamiast uzerac sie z tradycyjnym gotowaniem owsianki w garnku, wrzuca wszystkie skladniki do miski, miesza, zalewa zimna woda i wrzuca do mikrofalowki na 5 minut. Dzieki temu, nie dosc, ze nic sie nie przypala i nie skawala, to jeszcze masz okazje, zeby zrobic w miedzyczasie cos pozytecznego (w moim przypadku wypuscic kaczki, przegonic szczura ze spizarni albo wyprowadzic Charliego na spacer). A kiedy owsianka juz zabulgocze, dodaje troche mleka, mieszam cala miksture po raz ostatni i wpycham ja w siebie w ekspresowym tempie niczym samotuczacy sie gasior. Codziennie powtarzam sobie, zeby nie spieszyc sie ze sniadaniem i przy kazdej kolejnej lyzce pomyslec o glodujacych Murzyniatkach w Afryce. Niestety, w tym przypadku empatia zdecydowanie przegrywa z lakomstwem, a flirt owsianki z moim przelykiem trwa zdecydowanie krocej niz jej dochodzenie z mikrofalowka ;-)
Z tego co napisalem powyzej, jasno wynika, ze jestem owsiankowym krotkodystansowcem. Jednak szczesliwie sprawy maja sie wrecz przeciwnie, jesli chodzi o bieganie - podczas gdy w wyscigu na sto metrow przegralbym z niejednym hamburgerozerca, na dluzszych trasach czuje sie coraz mocniejszy. A wspominam o tym, bo dzisiaj pobieglem swoj pierwszy wyscig na kanadyjskiej ziemi, i z duma moge sie pochwalic, ze 31 pazdziernika pobilem swoja zyciowke na 10 kilometrow. Co prawda czas 41:18:93 zapewne nie sprawi, ze zaczna sie o mnie zabijac sponsorzy, ale i tak po biegu czulem sie jakbym wlasnie wygral maraton na Igrzyskach Olimpijskich.
A propos wygrywania, juz calkiem serio, po biegu okazalo sie, ze zajalem pierwsze miejsce w nieoficjalnej klasyfikacji na najdluzsze i najbardziej skomplikowane nazwisko. A to wszystko raptem miesiac po wznowieniu treningow po zszyciu (czy tez 'zeszyciu' jak mowil moj doktor) lakotki w lewym kolanie... I jak tu nie wierzyc w magiczna moc owsianki?!
Sam wyscig odbyl sie w duchu Halloween - biegacze i kibice poprzebierali sie za przerozne stwory, a szlak naszych zmagan zostal udekorowany licznymii dyniowymi wariacjami.

Co do trasy, przebiegala tzw. seawall'em, o ktorym juz wczesniej pisalem, ze jest chyba najpiekniejsza miejska sciezka spacerowa, jaka widzialem w zyciu. Wierzcie mi, ze bieganie nad brzegiem zatoki z jednej strony, a u stop poteznego urwiska z drugiej, z czapy ktorego dumnie spogladaja na ciebie wiekowe Stanley Park'owe klony, sprawia, ze praca twoich nog wykracza poza ramy 'wysilku fizycznego' i staje sie prawdziwa uczta dla zmyslow wszelakich. I tak, w momentach kryzysowych (szczegolnie pomiedzy piatym a szostym kilometrem) powtarzalem sobie: 'Stary, nie pekaj. Spojrz na wode, zerknij na slonce, lap powietrze w pluca - jestes najszczesliwszym czlowiekiem na Swiecie!'. Juz na mecie, gdzie czekala na nas wspaniala wyzerka z czekoladami, bananami, ciastkami, jogurtami i calym mnostwem innych rarytasow, pomyslalem sobie, ze mantra, ktora powtarzalem sobie w chwilach slabosci, nie byla jedynie wybiegiem, tanim chwytem na polykanie ukradkiem kolejnych metrow.
![]() |
Miko&Jordan na mecie, miejsca odpowiednio: 125 i...9 |
Zosiu, dziekuje Ci za to, ze dane bylo mi chociaz otrzec sie o Twoje wyjatkowe podejscie do zycia. Codziennie trzymam za Ciebie kciuki...
With love from the Wild West,
Mick Jogger
"...Bo to życie....ono powietrzem zachwyca....Bo to życie....ono powietrzem zachwyca....
OdpowiedzUsuńZiomek biegnij już słychac sygnał miej to w pamięci ???
serce oddycha wygrasz tak dotyka Biblia tu Bóg jest z tobą
więc biegnij ile sił ..."FELICITATIONS!!!!!
Ped powietrza zachwyca! ;-)
OdpowiedzUsuńZiomek biegnie dalej i przesyla sloneczne calusy prosto w casablancowy czubek nosa :-***
Dajesz Brader - Zajebiście - Gratulacje!!!
OdpowiedzUsuń