Z sobotniego meczu Polska - Czechy zapamiętam: ogromną biało-czerwoną wprost z gliwickiej szwalni, katastrofalną w skutkach stratę piłki przez Rafała Murawskiego i smutek na twarzach polskich kibiców po przegranym meczu. Mój smutek też byłby ogromy, gdyby nie kochany siostrzeniec Oskar. Otóż ten bystry siedmiolatek jednym niewinnym pytaniem sprawił, że w duchu głośno się roześmiałem i szybko zapomniałem o tym przygnębiającym widowisku.
- Wujku - zapytał Oskar - dlaczego nasi nie zaśpiewali przed meczem hymnu?
- Jak to - zdziwiłem się - przecież Mazurka Dąbrowskiego śpiewali wszyscy piłkarze i prawie 40 tysięcy ludzi na trybunach?!
- Ale wujku - zatroskał się Oskar - nie mówię o Mazurku, tylko o hymnie Euro, no wiesz: "koko koko euro spoko piłka leci hen wysoko..."
Pomyślałem wtedy, że cudownie jest czasem pobyć trochę z dziećmi, choć przez chwilę spojrzeć na świat z ich perspektywy i odlecieć na skrzydłach ich fantazji gdzieś, gdzie zacierają się konwencje - no po prostu hen wysoko...
Eureka!!! Piękne... :)))
OdpowiedzUsuńzapisuję się do subskrybcji wysyłkowej!!!